Z Barceloną bez szans
Malaga CF przegrała 0:2 na La Rosaleda z FC Barceloną w spotkaniu 28. kolejki LaLiga Santander 2017/18. Boquerones wciąż zajmują ostatnie miejsce w tabeli, ale ich strata do miejsca dającego utrzymanie zwiększyła się już do 11 punktów.
Trudno było spodziewać się wpadki Barcelony na La Rosaleda. Barca i Malaga znajdują się na obu biegunach LaLiga. Katalończycy przyjeżdżali do Andaluzji jako lider hiszpańskiej ekstraklasy i jedyna niepokonana drużyna w rozgrywkach (21 wygranych, 6 remisów), podczas gdy ich rywale spisywali się fatalnie. Po 27. kolejkach mieli na swoim koncie zaledwie 13 punktów, a do tego nie wygrali żadnego z ostatnich dwunastu spotkań, w tym żadnego pod wodzą trenera Jose Gonzaleza (2 remisy i 6 porażek z rzędu).
– Mamy więcej do wygrania niż do przegrania. Przyjeżdża najlepsza drużyna w Hiszpanii. Jeśli teraz moi zawodnicy będą czuć presję, to kiedy ona z nich zejdzie? – zastanawiał się szkoleniowiec Boquerones przed rozpoczęciem spotkania. Jego ekipa nie była jednak w stanie postawić się Barcy. Dysproporcja w poziomie gry obu drużyn była tak samo duża jak ta punktowa w tabeli. Barcelona przed startem spotkania miała 69 oczek, Malaga 13. Nigdy wcześniej w 28. kolejce różnica między grającymi ze sobą zespołami nie była tak duża! A po sobotnim starciu dystans między Barcą i Malagą jeszcze się powiększył.
Katalończycy zaczęli dość wolno, ale po kilkunastu minutach się rozkręcili i wówczas piłkarze gospodarzy byli bezradni. Po kwadransie fenomenalne dośrodkowanie Jordiego Alby na gola zamienił Luis Suarez, dla którego była to już 21. bramka w tym sezonie LaLiga. Po 30 minutach gry było już po meczu. Najpierw Ousmane Dembele wkręcił w ziemię jednego z graczy Malagi i doskonale dograł do Philippe Coutinho, który pokonał Roberto Jimeneza efektownym strzałem piętą. Chwilę po golu na 0:2 sfrustrowany Samuel Garcia brutalnie, wręcz bestialsko sfaulował Jordiego Albę i został wyrzucony z boiska. Całe szczęście, że Hiszpan w tej sytuacji nie odniósł żadnej poważniejszej kontuzji.
Dominacja Barcelony nie podlegała żadnej dyskusji. Blaugrana mogła wygrać zdecydowanie wyżej, ale w bramce gospodarzy świetnie spisywał się Roberto Jimenez, a do tego zadowoleni z wyniku Katalończycy szczególnie nie podkręcali tempa. Ernesto Valverde i tak musi być zadowolony. – To nie jest mecz na eksperymenty – zapowiadał szkoleniowiec Barcy, który ma podobno obsesję na punkcie jak najszybszego wygrania LaLiga. 53-latek wystawił najmocniejszy skład nawet pomimo tego, że jego zespół grał z najsłabszą ekipą rozgrywek, a do tego w środę czeka go rewanżowe starcie 1/8 finału Ligi Mistrzów z Chelsea (1:1 w pierwszym meczu). Dziwić mógł szczególnie występ Gerarda Pique, który od kilku tygodni gra z bólem kolana, ale Katalończyk bez problemów rozegrał całe spotkanie.